Tani handelek pod Tatrami

Tanizna goszcząca w handlu pod Giewontem zaczyna się wcześniej już przed Zakopanem na samej Zakopiance.   Najlepsze są poczciwe krasnoludki, które widzimy w okolicach Szaflar.  Można je zakupić mknąc w stronę Zakopanego na prostej kolo basenów termalnych. Wśród nich widzimy również popiersia papieża, którego to niby tak kochają górale. Fajnie to wygląda papież-krasnoludek.  Są one różnych postaciach – od niepozornego, kolorowego po olbrzyma w stonowanych barwach. Blisko szosy ukazują się także stragany z wytwornymi skórami na kanapę, fotel czy nawet ścianę. Tej odmiany akcesoria znajdują się aż po deptak Krupówki.
Tu sprzedaż „suwenirami” mniej względnie bardziej regionalne i związane z regionem przeplata się ze jaskrawymi sznurówkami, perukami i zabawkami pluszowymi najróżniejszej maści. Do tego wszystkiego – jak podają miejscowe media – dochodzą tak zwane „zimowe oscypki” innymi słowy świeżo upieczony „hit” w tandecie pod Giewontem. Co zrobić, by ochronić szczątki godności przed samym sobą i urlopowiczami z wielkich miast?

Wprowadza się różne certyfikaty, które i tak są pomijane przez cwanych wyjadaczy handlu. Kary typu mandaty urzędników skarbowych również nic nie dają na dłuższy czas. Sami sprzedawcy zawsze twierdzą, że wszystko co sprzedają to autentyczne serki z otrzymują bacowie. Jak wiadomo bacówek na terenie Tatr jest kilkanaście, oczywiście tych autentycznych.
Osobiście pytałem się straganiarzy ile mogą wydusić na tym biznesie. W Sylwestra jedna osoba zarobiła z okładem sześć tysięcy złotych. Naturalnie takich dni za wiele nie ma w ciągu roku. Jednakże Zakopane jest coraz bardziej znane wbrew wspomnianej i sprzedawanej tandety i tak chyba zostanie na zawsze. Czasami zazdroszczę, że nie mam kawałka placu, aby poprowadzić pokrewny interes regionalny.